Świadomość i podświadomość

Na ile nasze działania są zgodne z naszym „wewnętrznym prowadzeniem”? Jak rządzi naszym życiem świadomość, a jak podświadome programy?

Ostatnio mało jeżdżę samochodem, ale jak już wybieram się w podróż, to lubię czegoś fajnego sobie posłuchać, aby świadomie skupić myśli na czymś dla mnie dobrym. Podczas ostatniej wycieczki na rodzime Podlasie wróciłam do „Potęgi podświadomości” Josepha Murphy’ego (https://www.youtube.com/watch?v=ihIed_LSb9E). Jechałam i słuchałam, ciesząc się jednocześnie rozkwitem wiosny i pięknem, które mnie otaczało. To, że Murphy dawno już pisał o świadomości i podświadomości i tym, co faktycznie działa, to dla mnie nic nowego.

Jednak w którymś momencie tego słuchania pomyślałam: O Mamma Mia! Już wiem! Eureka! Wiem, po co w ogóle ludziom jest ta moja kinezjologia!

Staramy się, by życie stało się lżejsze 🙂

Jest dowcip o mężczyźnie, który prowadzi auto. Myśli sobie: żona beznadziejna, teściowa mnie nienawidzi, dzieci mi się nie udały, praca do dupy… A stojący za nim anioł (dla mnie -podświadomość) mówi: „dziwne życzenia, ale przecież nie będę z tym dyskutował….”. Myślicie, że ten człowiek miał świadomość tego, co niosą mu jego myśli?

Inaczej mówiąc, czy świadomie chcesz mieć udane życie i czy taki sam podświadomy przekaz towarzyszy Ci przez większość Twojego czasu? O czym myślisz, gdy się nie kontrolujesz?

W trakcie zabiegu kinezjologicznego zawsze ustalamy „cel pracy”. Tak, by to, czego chcemy naszym w życiu było zgodne z programem naszej podświadomości. I o tym pisze Murphy.
Ja bym dodała jeszcze: w zgodzie z programem płynącym z nieświadomości, bo kinezjologia schodzi aż tak głęboko. Mówimy wręcz o zmianach na poziomie DNA, nieświadomych przekonaniach rządzących naszą fizjologią.

Mówi się, że około 90% naszych działań nie dzieje się na poziomie świadomym. W dużej mierze „jedziemy na autopilocie”. Jedną z najważniejszych rzeczy jest zatem jego zaprogramowanie.

I nie mam tu na myśli jedynie autosabotażu, czyli działania wbrew sobie. Chociaż to jest ważna kwestia i zawsze na sesji kinezjologicznej sprawdzamy, jak to wygląda u konkretnego człowieka. Bo autosabotaż to jest czynnik, który nie pozwala nam osiągnąć upragnionego celu, a nawet się do niego zbliżyć.

Wiesz o czym mówię? Chcesz schudnąć, ale zachowanie diety przekracza Twoje możliwości? Albo w ogóle dzieje się coś takiego, że chcesz schudnąć a tyjesz? Chcesz spędzać więcej czasu z rodziną, ale po prostu tej pracy jest tak dużo, że zwyczajnie nie ma jak? Chcesz chodzić na basen, nawet kupiłaś karnet, ale jak tylko masz iść, to masz katar, albo … uszkodzisz sobie palec, albo dziecko zachoruje, no zawsze coś… Świadomie chcesz, ale coś Ci przeszkadza.

W trakcie sesji schodzimy do przyczyny Twojej dysfunkcji, czasem naprawdę bardzo głęboko (o poszukiwaniu przyczyny problemu możesz poczytać tu: https://kinezjologia.com/praca-z-przyczyna-problemu/)

Przykłady? Kobieta, która jest aktywna, entuzjastyczna, świetnie radzi sobie z życiem, pracą, w ogóle jest super. Właściwie nie widać żadnych problemów. W świadomości wszystko jest w porządku. Tylko ciało pokazuje egzemę, która nawraca i jest kłopotliwa. Żadne leczenie nie działa. W trakcie sesji odkrywamy, że w podświadomości kobieta czuje się zdradzona, osamotniona, krucha i delikatna. Naprawdę nie widać, nikt nie wie, nawet Ona! Uświadamia sobie tę prawdę dopiero po dłuższej chwili…. A ciało pokazuje rozbieżność między tym, co sobie o sobie wyobrażamy, a tym, co realne. Jest lepsze, niż najlepszy wariograf. Nie da się go oszukać, a i ono nie potrafi oszukiwać. I to jest genialna cecha organizmu, dzięki której łatwo jest się skomunikować z głębinami naszych przekonań.

Nie ma możliwości, żeby ciało pokazywało nam coś, co nieprawdziwe. Owszem – może być trudno świadomie przyjąć to, co komunikuje ciało. Tak, jak trudno jest przyjąć, że mózg stara się nam pomóc i funduje nowotwór, który ma np. wzmocnić funkcję organu…

Miałam ostatnio w gabinecie klientkę, która przyszła pracować z tarczycą. Właściwie z guzem, który odrastał cały czas w miejscu, gdzie była kiedyś tarczyca. W ciągu ostatnich dwudziestu lat kilkukrotnie operowana. Kobieta, która wszystko robi szybko, bo ma bardzo dużo zadań, mnóstwo na głowie. Nie ma czasu, szczególnie dla siebie. Ale za to o wszystko wokół dba perfekcyjnie. I ciało stara się jej pomóc, produkując guz, który dodaje hormonów. A zatem – pozawala działać jeszcze szybciej, wzmacnia funkcję tarczycy, żeby w końcu zdążyła… 

Ciało tak bardzo i tak długo starało się pokazać, pomóc.

A nieświadome programy powodowały, że samodzielne zauważenie tego było niemożliwe.

Po prostu – jak jesteś w oku cyklonu, to ciężko jest zobaczyć, skąd wieje wiatr.

No i właśnie. Chodzi nam o to, żeby naszym życiem nie rządził cyklon.  Żeby to nie były turbulencje wywołane przez sprzeczne komunikaty, które dajemy na jakimś poziomie: świadomie, nieświadomie, podświadomie – jakkolwiek. Niech to będzie miękki, łagodny letni wietrzyk, wiejący w konkretnym – nadanym przez nas kierunku, ze stałą mocą. Wietrzyk, który pozwoli, żeby nasze podświadome programy były zgodne z tym, co świadomie kreujemy w swoim życiu.

Żeby żyło się lepiej, lżej, bardziej świadomie.